Patrząc się na to co dzieje się dzisiaj na świecie i w naszym własnym kraju, w którym partia rządząca robi co chce, nie zwracając uwagi na protesty obywateli, można się zastanowić czy władza człowieka nad człowiekiem powinna być legalna. Na dłoni widać, że ten system kulał, kuleje i kuleć będzie ponieważ jesteśmy „tylko” ludźmi.
Jeśli w danym kraju jest źle i choćby ludzie chcieli to nie da się tam już żyć, następuje wędrówka ludów. Kiedyś działo się to w związku z kwestiami klimatycznymi, dzisiaj często w grę wchodzą kwestie polityczne w ramach których jedne jednostki chcą zmienić życie innych w piekło. Ludzie uciekają ale zamiast pomocy stają się pionkiem w grze innych, co dobrze widać na granicy z Białorusią. Ci którzy zbyt długo są u władzy, tak bardzo boja się ją utracić, ze są gotowi nawet wywołać wojnę. Konflikt, który jest dla nich jedynie środkiem do pozostania przy władzy.
Władza, władza, w moje ręce władza
Tak, to jest to, co ponad wszystko przekładam
Bas Tajpan, Trzy życzenia
Czy legalna władza jest niewypałem?
W sumie świadczą o tym całe tysiące lat naszej historii. Historii wojen, które mimo rozwoju naszej cywilizacji wciąż się toczą, ponieważ pewne jednostki żyją tylko po to by gnębić innych, nie różniąc się niczym w zasadzie od podobnych sobie, którzy jednak odsiadują za te czyny wyroki w więzieniach. Ale te osoby, będące u władzy, przecież czynią owe straszne rzeczy pod pozorem „dbania o porządek” i „legalnych” rządów.
Miliardy dolarów są wydawane na powszechne zbrojenia, a kraje prześcigają się z wciąż nowym arsenałem wojennym. Cały ten proceder nazywa się „dbaniem o pokój”. Czy naprawdę cywilizacja nazywająca siebie „nowoczesną” nie może porzucić tego dążenia do zniszczenia innego narodu? Czy okrucieństwo i szerzenie zagłady jest nieodłączna domeną człowieka? A czy może właśnie to jest nasz największy problem, gigantyczna wada przez która m.in. grozi nam zagłada klimatyczna. Nie kierujemy tych ogromnych środków jakie mamy na naprawę naszej planety, na poprawę życia ludzi i na faktyczny rozwój. Zamiast tego tracimy je w ogromnym konsumpcjonizmie i na nikomu nie potrzebnych wojnach.
Władza w rękach promila ludzkości
Pozostaje pytanie czy za te złe rzeczy odpowiedzialne są całe społeczności? Nie. Winne są zdefektowane jednostki: dyktatorzy, skorumpowane rządy, multimiliarderzy itd. To wśród nich, promila ludności całej planety zorientowana jest władza, przez którą kreślona jest przyszłość miliardów. Już samo w sobie brzmi to jak jakiś błąd w systemie. Czy te jednostki są nam potrzebne? Czy nie powinnismy dążyć do tego by samo prawo było wyznacznikiem tego jak mamy żyć? Jedno dla całej ludzkości. Bez królów, którzy poprzez wykorzystanie tego prawa będą wymuszać realizację własnych celów.
Jednocześnie trzeba powiedzieć, że wśród nas są jednak jednostki wymagające kontroli. W związku z tym być może człowiek powinien stworzyć sobie nadzorcę? W erze cybernetycznej może być to AI – którego zadaniem będzie respektowanie prawa ale nic poza tym. Prawa całej ludzkości jako jednego, bo jeśli będziemy żyć jako jedna planeta, jeden naród, to zniknie potrzeba zbrojeń, znikną my i oni. Jedna planeta, jedno społeczeństwo, jedno prawo. Wydaje mi się, ze do tego jako ludzkość powinnismy dążyć.
Zbyt małe cele
Można by tutaj rzec, że do tego właśnie dąży Unia Europejska, ale patrząc na przymiotnik zawarty w jej nazwie, zamykamy się na pozostałe kontynenty. Myślimy wciąż w skali mikro, a powinnismy patrzeć szerzej – nie na nasze własne podwórko, ale na cały świat. Inaczej nigdy nie pozbędziemy się barier. A świat powinien istnieć bez granic. Tylko wtedy będziemy mogli faktycznie żyć razem na naszej planecie, tworząc jedno społeczeństwo. Pozbawione wojen i potrzeby posiadania broni. Zgromadzone pod tym samym prawem, dążące do jednego, wspólnego celu. Nie stanie się to szybko, nie za naszego życia, ale jest to coś do czego warto dążyć. Bo wtedy właśnie czeka nas prawdziwa przyszłość.
– Kiedy go rozwiążemy? – zapytali Fremeni. – Kiedy ujrzymy ten raj na Arrakis?
Tonem, jakim nauczyciel odpowiada dziecku na pytanie, ile jest dwa razy dwa, Kynes udzielił im odpowiedzi:
– Za jakieś trzysta do pięciuset lat.
Pośledniejszy lud jęknąłby ze zgrozy, ale Fremenów nauczyli cierpliwości ludzie z biczami. Było to nieco dłużej, niż oczekiwali, lecz każdy z nich potrafił sobie uzmysłowić, że błogosławiony dzień nadciąga. Zacisnęli szarfy na brzuchach i wrócili do pracy. W jakiś sposób rozczarowanie sprawiło, że perspektywa raju stała się realniejsza.
Frank Herbert, Diuna
Ciekawy tekst Piotrze. Odniosę się do wizji AI jako strażnika prawa. Czy mówimy tutaj o prawie dotyczącym rzeczy zasadniczych, jak morderstwa i zbrodnie, kradzieże czasu pracowników poprzez darmowe nadgodziny, czy też mówimy o wszystkim – przechodzeniu na czerwonym świetle czy wjeździe na strefę wyłączoną z ruchu? Obawiam się że ten promil ludzkości może stworzyć system AI który będzie karał szarych ludzi za byle przewinienia, ale będzie odwracał oczy od działań 1%. Bo w końcu kto sfinansuje i napisze taki program?
Dziękuję Jakubie 🙂 Oczywiście, zgadzam się z tym co napisałeś. Moja wizja stworzenia „nadzorcy” przez ludzkość jest przyznam utopijną, bo jeśli spojrzymy na to przez pryzmat rzeczywistości to będzie tak jak napisałeś. Garstka ludzi u władzy stworzy system, który zastąpi im te ostałe w organach ścigania moralne jednostki i będzie egzekwował prawo niczym Sędzia Dredd – tak jak maszyna, dosłownie 0-1.
Można powołać się tu na „System Sybil” z anime Psycho Pass, który to samoistnie decydował jako AI od razu o wyroku dla zatrzymanej osoby i jeśli według systemu Twoja zbrodnia (czy właśnie tytułowy współczynnik zbrodni danej osoby) zasługiwała na najwyższy wymiar kary, to podłączona do systemu broń automatycznie przełączała się w tryb Zabij. Bez względu na okoliczności.
Także patrząc w sposób rzeczywisty w takim świecie Nadzorcy bliżej nam by było do powyższego przykładu niż utopii, którą ja miałem przed oczami pisząc fragment tekstu. Tak naprawdę to AI musiałoby być całkowicie nadrzędne, ponad nawet tym promilem ludzkości, tylko właśnie pytanie wtedy kto miałby je stworzyć, bo człowiek będący u władzy raczej sam nie narzuci sobie nikogo ponad sobą. To musiałby być ktoś (w sumie grupa ludzi) posiadających inną mentalność niż dzisiejszy człowiek. Takie dobrowolne oddanie się pod Nadzór niekontrolowany przez siebie.
Tylko znów – jeśli jako nadzór uznajemy również jakieś formy egzekwowania tego prawa, które również miałyby robić maszyny, to zaraz zobaczymy sceny z Terminatora. Na dłuższą metę chyba nie jest to zbyt dobry pomysł. Ale jeśli nie, to pozostaje pytanie, czy jesteśmy w stanie zmienić nasze społeczeństwo tak by nie potrzebowało tego Nadzorcy – aby samoistnie przestrzegało Prawa?