Strażnicy Czasu – Poul Anderson

W księgarniach próżno dziś szukać tych bogatych serii fantastyki naukowej którymi zachwycano się jeszcze w latach 90-tych. Gdy przejdziemy się po Empiku, wchodząc na dział Fantastyka, na półkach wciąż znajdziemy co prawda książki Philipa K. Dicka z nowym wydaniem Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? na czele. Będzie tam również Douglas Adams i cała seria Autostopem przez galaktykę oraz Ursula Le Guin ze swoim Czarnoksiężnikiem z Archipelagu. Oraz nieśmiertelny Stanisław Lem. I tak, to prawda, te klasyki znajdziemy na regałach w nowych wydaniach. Ale co z Harrym Harrisonem i jego Planetą Śmierci? Robertem A. Heinleinem i Piętaszkiem? Czy Spotkaniem z Ramą, Arthura C. Clarke’a? Dla nich jakoś zabrakło miejsca. 

Nawet w antykwariatach czy składach tanich książek jak wrocławski Dedalus, dział fantastyki buduje dzisiaj głównie fantastyka magii i miecza. Co jakiś czas odwiedzam te miejsca, szukając nowych-starych tytułów SF, jednak bezskutecznie. Z pomocą przychodzi jednak moja rodzinna biblioteczka, w której wciąż jeszcze, za kolejnymi rzędami wolumenów, odkrywam perełki książki: Strażnicy Czasu, Poula Andersona. 

Zmierzch fantastyki 

Zdaję sobie sprawę z tego, że minęło już trzydziestu lat (i więcej) od okresu w którym fantastyka naukowa była tak wszechobecna. Wydawnictwa takie jak Amber czy Phantom Press miały swoje własne serie pełne cenionych wówczas autorów, kolejno Wielkie Serie SF oraz Fantasy & SF. A w iskrach, cieniutkich zeszytach od warszawskiego wydawnictwa o tej samej nazwie, można było poczytać dzieła laureatów tak prestiżowych nagród jak Hugo czy Nebula. Dzisiaj te wspaniałe tomiki nabyć można jedynie na od prywatnych kolekcjonerów, na giełdach staroci oraz czasami jeszcze w nielicznych antykwariatach, gdzie działy pełne niegdyś fantastyki maleją z dnia na dzień. 

Wiem, że dotąd wspomniałem tylko o starych tytułach, które mogą juz od dawna znajdywać się poza jakimkolwiek kalendarzem wydawniczym i nigdy nie doczekać się nowych wydań. Pasjonatom pozostaną wtedy książkowe domy spokojnej starości i… ebooki, do których od początku tego roku zdołałem się przekonać. Co prawda tutaj też czasami trudno jest znaleźć upragniony tytuł, jeśli ostatnie jego wydanie było w czasach sprzed epoki czytników, ale i tak jest dużo łatwiej niż w przypadku książki drukowanej. 

Strażnicy czasu

Jest to dla mnie zjawisko dość niezwykłe, biorąc pod uwagę jak bogata jest tamta fantastyka naukowa. Przyjrzyjmy się bliżej wspomnianym Strażnikom Czasu, Poula Andersona. Motywem przewodnim tego zbioru opowiadań są, jak można się domyślić, podróże w czasie. Ogólnie nie przepadam za tego typu fabułą, ponieważ cały koncept jest zazwyczaj bardzo niejasny i kruchy. Zgodnie z paradoksem dziadka, gdybyśmy cofnęli się w czasie i zabili własnego dziadka, to doprowadzilibyśmy do sytuacji, gdzie wskutek tego czynu nie doszło do naszego narodzenia, a przecież to się stało. Czy wtedy ten podróżnik czasie przestałby istnieć? Ta koncepcja występuję m.in. w książce Operacja: Dzień Wskrzeszenia, autorstwa Andrzeja Pilipiuka. 

Anderson jednak bardziej skłania się ku jednym z rozwiązań paradoksu dziadka, jakim jest stworzenie alternatywnej linii czasowej, w której nasz podróżnik nie narodziłby się. Nie zniknąłby ale stracił całe swoje pochodzenie, które tylko on sam by pamiętał. Jeszcze ciekawszy (bardziej logiczny) jest motyw ciągłości linii czasowej którą nie jest tak łatwo zmienić.

Widzisz, to jest tak, jak gdyby nasze kontinuum było siecią uplecioną z mocnych, gumowych wstęg. Niełatwo jest ją trwale odkształcić gdyż zawsze dąży do odzyskania pierwotnego kształtu (…) przypuśćmy, że cofnąłbym się w czasie i przeszkodził Boothowi w zabiciu Lincolna. Jeśli nie przedsięwziąłbym środków ostrożności (…) ktoś inny dokonałby zamachu, a i tak obwiniono by o to Bootha.

Poul Anderson, Strażnicy Czasu

Krótka lekcja historii

Gdy zabawy z czasem pojawiają się w tekstach kultury to zazwyczaj są właśnie związane z tą zmianą. Wynalezienie Wehikułu Czasu odbywa się po to by zapobiec jakimś wydarzeniom z przeszłości. Strażnicy Czasu podchodzą jednak do tematu trochę od drugiej strony. Zawarta w opowiadaniach fabuła toczy się wokół Patrolu Czasu – organizacji, której zadaniem jest strzeżenie szlaków historii przed zmianą. Jeżeli wskutek zawirowań losu pojawiłby się ktoś chcący zmienić bieg wydarzeń, zadaniem agentów patrolu jest za wszelką cenę go przed tym powstrzymać.  

W książce szczególnie podoba mi się właśnie ten naturalny związek z historią. Wypełniając swoje obowiązki, Manse Everard (główny bohater Strażników Czasu) odwiedza wiele światów m.in. starożytną Persję, Chiny epoki Czyngis-chana czy wiktoriański Londyn. A Poul Anderson wspaniałe przedstawia owe miejsca, z opisem otoczenia, postaci, zwyczajów. Zapewniając interaktywną lekcję historii na tle historycznych wydarzeń. Dostarczając Nam garść interesujących faktów zachęca do samodzielnego zgłębiania jej tajemnic. I to właśnie lubię w tej starej fantastyce, która jednocześnie bawi i uczy, nie tworząc nic nowego na sile, a parafrazując to co znamy w nową, fantastyczną formę. Dlatego tak przyjemnie się czyta tę alegorię dzisiejszego świata, na tle nadzwyczajnych wydarzeń. 

Nowa nadzieja

Nie jest oczywiście tak, że fantastyka naukowa nie istnieje dzisiaj wcale. Co prawda znacznie więcej jest autorów fantasy, ale SF również dzielnie się trzyma. Takie nazwiska jak Evan Currie (cykl Odyssey One) czy B.V. Larson (cykl Star Force, pisany razem z Davidem VanDyke) wydają się być całkiem popularne. Nie brakuje również – ku mojej uciesze – polskich autorów, takich jak Dariusz Domagalski (cykl Hajmdal), Jarosław Kasperek (Aerte) czy Adrianna Biełowiec (Ognisty pył). Przyznam, że nie czytałem jeszcze tych tytułów, ale napewno się z nimi zapoznam.

Warto również wspomnieć o (względnie) nowym cyklu wydawniczym Rebisa – Wehikuł Czasu, w którym ukazują się wybrane książki klasycznych autorów o których wspomniałem na początku tego tekstu. Na uwagę szczególnie zasługują Kwiaty dla Algernona, o których rozmawialiśmy w trzynastym odcinku Pieczary Popkultury oraz Przestrzeni! Przestrzeni!, autorstwa Harrego Harrisona. Pozostaje mieć nadzieję, że za tym przykładem pójdą inni, a fantastyka naukowa przeżyje swój renesans.

To explore strange new worlds
To seek out new life
And new civilizations
To boldly go where no man has gone before

Star Trek intro
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x